Tytuł: Wszystkie jasne miejsca
Autor: Jennifer Niven
Seria: Myślnik
Wydawnictwo Bukowy las
Liczba stron: 424
Moja ocena: 5/6
Kiedy kończyłam tę książkę, targała mną burza uczuć. Ciężko to nawet spróbować opisać, bo raz byłam wściekła, a raz nie mogłam przestać się śmiać. Jedną moją pierwszą obawą był napis, na okładce książki głoszący, że książka jest tak dobra, jak Gwiazd naszych wina J. Greena, która naprawdę mi się podobała, ale przez to zaczęłam oczekiwać czegoś naprawdę wspaniałego.
Nie miałam się czego obawiać, bo wydaje mi się, że książka spokojnie przeskoczyła wysoką poprzeczkę, którą jej postawiłam.
Praktycznie nie mam do czego się doczepić, bohaterowie są pełni problemów, nie byle jakich, próbują stawiać im czoła na swój wspaniały sposób, chociaż nie zawsze się to im udaję.
Theo codziennie zastanawia się nad różnymi sposobami odebrania sobie życia, ale także czeka na idealny dzień, który od świtu do nocy będzie takim, w którym nic dziwnego, przykrego ani zwyczajnego się nie wydarzy. Violet zmaga się, z poczuciem winny i marzy, aby opuścić miejsce, gdzie wszystko jej przypomina zmarłą siostrę. Pewnego dnia Violet i Finch spotykają się wysoko nad ziemią i nawzajem siebie ratują. Przez to wydarzenie Theo stara się poznać bliżej dziewczynę z wierzy, chłopak proponuje Violet pracę nad szkolnym projektem. Dzięki wspólnej pracy odwiedzają różne ciekawe, tajemnicze, ładne, brzydkie oraz dziwne miejsca. Jest to ich wędrówka, która pozwala czuć się im bezpiecznie, Violet uczy się od nowa żyć dzięki Finchowi, który pragnął umrzeć.
Książkę polecam każdemu, żeby ją przeczytać i na chwilę zatrzymać się, aby móc pomyśleć, bo może ktoś obok nas potrzebuję pomocy.