wtorek, 9 czerwca 2015

Rajcza - Hala Boracza - Milówka

Hej! 
Nie będzie tu żadnego tagu ani nic w tym stylu.
Chce podzielić się z wami, wspaniałą wycieczką z gór. 
Od samego początku, wszytko się sypało. Z grupy dziesięciu osób zostało tylko nasza czwórka. Potem, pojawił się problem z miejscem  do spania. Zadzwoniłam do swojego kochanego schroniska na Hali Boraczej, pani kazała mi zadzwonić w czwartek, więc tak zrobiłam. Kiedy okazało się, że jednak znajdzie się, pokój dla naszej czwórki strasznie się ucieszyłam. Więc 06.06 o czwartej rano zebrałyśmy się i ruszyłyśmy, najpierw do Katowic, a potem pociągiem do Rajczy. Na miejscu powitała nas wspaniała pogoda. 


Kiedy ruszyłyśmy na szlak, coś mnie ruszyło i zadzwoniłam do schroniska. Pani w niezbyt uprzejmy sposób poinformowała nas, że nie ma dla nas pokoju, po małej wymianie zdań stwierdziła, że coś dla nas wymyśli.


 Z duszą na ramieniu zaczęłyśmy wchodzić niebieskim szlakiem naprawdę stromą polną drogą na Suchą Górę.



 Już w połowie podejścia, ukazał nam się cudowny widok. Dzięki, któremu miałyśmy ochotę iść dalej.





 Na tym pięknym stromym podejściu miałyśmy towarzysza lub towarzyszkę, która pełzła w dół.  Muszę przyznać, że nas trochę wystraszyła. Po pełnym wrażeń podejściu zobaczyliśmy takie cudowne widoki.




 Pokrzepione tym widokiem i z piosenką na ustach ruszyłyśmy, dalej spotkałyśmy turystę, który przez krótką chwilę szedł z nami i oznajmił, że najgorsze jest już za nami. On poszedł na szczyt Suchej Góry, a my dalej na hale. Muszę wam powiedzieć, że w górach uwielbiam to, że obcy sobie ludzie pozdrawiają się na szlaku, od każdego możesz się, dowiedzieć co cię czeka na szlaku lub jak daleko jeszcze masz do schroniska. Kocham góry za to, że dają mi odpocząć od problemów codziennych, chwilową wolność. Pokazują, że nie ma takiej drogi, której nie da się pokonać. Kiedy w końcu dochodzi się do celu, a po drodze się psioczyło, ma się tyle pozytywnej energii i tak dużą satysfakcję, że się doszło, której nikt nam nie może zabrać, ale także uczą pokory.








Kiedy już doszłyśmy do schroniska, okazało się, że nie dostaniemy jeszcze pokoju, nie było możliwości odpocząć w stołówce, bo było tyle ludzi i po kolejnej wymianie zdań z panią ze schroniska, postanowiłyśmy poczekać na swoje miejsca przed schroniskiem, ale po dwóch godzinach w ciągłym słońcu to nic dobrego po takiej wędrówce. Zaczęłyśmy szukać cienia, kiedy w końcu udało nam się go znaleźć, postanowiłyśmy, że tego samego dnia co weszłyśmy, to także zejdziemy. Szybko wybrałyśmy sobie szlak powrotny, sprawdziłyśmy ile mamy czasu do pociągu i zeszłyśmy do Milówki. 




Tyle razy co nocowałam w schronisku na Boraczej nigdy takie rzeczy się nie działy, za każdym razem chciałam tam wracać, ale po tej wycieczce mam mieszane uczucia. Na razie schronisko będę omijać, ale nie miejsce. Zachęcam każdego z was, żebyście zabrali swoich rodziców lub przyjaciół na wędrówkę po górach. Uważam także, że góry są dla każdego. Nieważne czy jesteś stary, czy młody, chudy czy masz trochę więcej ciałka, góry dają tyle dobrego i jedyne, o czym musisz pamiętać to to, że jesteś tam gościem i nie możesz ich zaśmiecać. Życzę wam kochani, żebyście i wy pokochali góry tak samo, jak ja, a także tylu wspaniałych wycieczek  górskich i nie tylko.  A ja już za dwa tygodnie wybieram się na Magurkę Wilkowicką, także na jeden dzień i jeśli spodobał wam się ten post i byście chcieli więcej to piszcie ;)!

  

Piosenka, która ciągle gra mi w głowie!

Obserwatorzy

Lubisz to?